wtorek, 26 lipca 2016

Linie kłamstw - część II

Cześć :)
Wstawiamy kolejną część naszego opowiadania. Dzięki paru celnym sugestiom z innych stron, zedytowałyśmy poprzedni fragment, dostosowując go do waszych porad:). Mimo, że
w poprzedniej części nie za wiele wytłumaczyłyśmy, z góry zapowiadamy, że już w tej części dowiecie się wszystkich kluczowych informacji o naszej bohaterce. Poznacie jej wcześniejsze losy, a także bliżej poznacie krainę Leworl (którą zamieszkuje wiedźma). A teraz zapraszamy do lektury. Jak zwykle, liczymy na szczere opinie :).



Wiedźma posłała jej pełne zaskoczenia spojrzenie. Gdy się dziwiła, jej ciemne oczy jeszcze bardziej rozszerzały się, robiąc wrażenie naprawdę przerażających. Uniesione brwi sugerowały, że kobieta czeka na dalsze wyjaśnienia. 
- Co pełnię moje linie papilarne zmieniają swoje ustawienie.
A czasem...robią się kompletnie niewidoczne. Czy wiesz...co to może oznaczać?                                                                      

Czarownica głośno westchnęła.
- Z pewnością nic dobrego.
Nora spojrzała na nią ze złością. Zacisnęła usta w wąską kreskę delikatnie czerwieniąc się. 
- To już wiem. Przyszłam po radę. 
- Tu nie ma rady. - prychnęła.
- Proszę, odpowiedz mi. Czemu nie mam normalnych linii papilarnych?
- Skąd mam wiedzieć?
- Może stąd, że...jesteś wiedźmą?
Kobieta zachichotała przeczesując palcami długie włosy. Jej loki lśniąc na tle odległych promieni księżyca wyglądały naprawdę imponująco.
- Od lat sieję tylko postrach. Mogłabym zmienić cię w kamień lub podpalić za pomocą magii, lecz na tym moje zdolności się kończą.
 Nora kiwnęła głową, jeszcze raz zerkając na ręce. Na jej jasnych dłoniach linie papilarne układały się w dwa słowa.
NIE UFAJ 
Nora znów spojrzała na wiedźmę, a gdy jej spojrzenie zanurkowało niżej, w kierunku rąk, linie papilarne powróciły do pierwotnej wersji. 
Dziewczyna poczuła się skołowana. Czy może ufać liniom papilarnym? W szczególności, jeśli są to linie kłamstw... Zdecydowała zaufać sobie.
- A legendy?! To dzięki nim tutaj trafiłam. To dzięki nim dowiedziałam się, że w Leworlrze mieszka najpotężniejsza wiedźma wszech czasów.  
- Najwyraźniej kłamią. - czarownica spuściła wzrok. Nerwowo skubiąc rąbek czarnej, aksamitnej szaty, wyraźnie marzyła o zakończeniu rozmowy. 
- Póki co, kłamiesz tylko ty! - Nora spojrzała na nią lodowato, po czym złagodniała - Sama mówiłaś, że To nie znaczy nic dobrego. MUSISZ mi pomóc. Twoja magia jest mi potrzebna! - zaczęła czując, że oczy zaczęły ją piec.
Kobieta spojrzała jej prosto w oczy. 
- Po co ci magia?
Z oczami pełnymi łez, dziewczyna zaczęła odpowiadać.
- Pochodzę z Nadens jednej z dziesięciu głównych wiosek naszej krainy. Osada ta jest najbardziej wysunięta na północ i ma zdecydowane najmniej wspólnego z magią. U nas nie ma czarodziei, elfów, czy skrzatów. Magię znamy jedynie z legend oraz opowieści handlarzy. Tylko raz do roku mamy okazję poznać inne rasy, a dzieje się to pod koniec lipca, w Festiwal Zjednoczenia kiedy to wszyscy mieszkańcy krainy Rodendon spotykają się i świętują. W każdym razie w naszej osadzie magia uznawana jest za dziwactwo. Każdy z wioski Nadens, który wyróżnia się, jest uznawany za niszczyciela harmonii, co skutkuje dożywotnim wygnaniem. - westchnęła. - Podczas ostatniego Festiwalu Zjednoczenia, razem z moją przyjaciółką Melisą postanowiłyśmy zaprzyjaźnić się z przystojnymi elfami z sąsiedniej wioski. Zażarcie pokłóciłyśmy się o jednego z nich. Zadecydowałyśmy, że spór załatwimy u wróżki, która widząc dłoń Melisy stwierdziła, że jej mąż będzie okropnie brzydki. - na wspomnienie tego zdarzenia Nora uśmiechnęła się blado. - Później nastała moja kolej. Wróżka chłodnymi palcami uchwyciła moją dłoń, po czym przekrzywiając głowę stwierdziła, że robię jej okropny żart dorysowując sobie na rękach nowe linie papilarne, które nazwała liniami kłamstw. Od tamtej nocy, systematycznie obserwowałam swoje dłonie. Przeraziłam się, gdy zrozumiałam, że grozi mi wygnanie. Zaczęłam więc snuć plany, do kogo mogę się udać. Wtedy też przypomniałam sobie o Tobie. Najpotężniejszej wiedźmie wszech czasów, jedynej, która mogła mi pomóc. 
- No dobrze, ale jak tu się dostałaś? Przecież samemu trudno tu trafić.
- Przyznam, nie było łatwo. - dziewczyna zaczęła kontynuować swoją opowieść. - Najgorsze było samo wydostanie się z osady. Musiałam okłamać rodziców, a później i straże, że jadę na wycieczkę szkolną. Gdy tylko wymknęłam się poza mury Nadens, zauważyłam nadjeżdżającą dorożkę. Znałam jego woźnicę, pana Eibota, który przywoził do mojej wioski liczne rodzaje serów prosto z wioski, która leży stosunkowo niedaleko od Leworlu. Gdy się zatrzymał, szybko wskoczyłam między wytwory. Jechałam
z nim wiele dni, jedząc wyłącznie sery. - wzdrygnęła się na samą myśl o lekko przestarzałych i przesiąkniętych zapachem drewna serach pana Eibota, po czym przeszła do ostatniej części swojej opowieści. - Opuściłam go dopiero gdy wjeżdżaliśmy do ostatniej wioski przed Leworlem. Potem szłam jeszcze parę godzin, aż dotarłam do najmroczniejszego miejsca, jakie kiedykolwiek widziałam. Od razu byłam pewna, że to tu.

 - Dziwi mnie, że przemknęłaś niezauważalnie wokół tych wszystkich bestii, które się tutaj kryją. 
- Zapominałaś, że podczas pełni dzikie zwierzęta zbierają się na wzgórzach, zahipnotyzowane widokiem księżyca.
- No fakt - wiedźma wyraźnie nie lubiła, gdy ktoś ją poprawiał. 
- Proszę, nie traćmy czasu. Niedługo straże zorientują się, że uciekłam.
- Nie mam zamiaru pomagać TOBIE, lecz mam złe przeczucie, że skala problemu jest dużo większa. 
- Tak?
- Takie same linie widziałam tysiąc lat temu. Ich zmiany układały się w szyfr, który spowodował, że na świecie pojawiła się miłość. 
- Słyszałam o tym. Conor, elf o którego pokłóciłam się z Melisą,  wspominał, że to jego daleki przodek obdarzył świat miłością.
Oczy czarownicy zaświeciły się.
- Musimy go znaleźć.


                                                                     Ciąg Dalszy Nastąpi
                                                                     A&K


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz